Dzien 16. Po noclegu spedzonym prawie pod sklepem spozywczo-chemicznym, ruszylismy do skalnego miasteczka Wardzi. Trasa ok. 40 km i same asfaltowe esy floresy :) - po drogach, momentami w tragicznym stanie, to naprawde mila odmiana. Dolina, w ktorej umiejscowiona jest Wardzia, zapiera dech w piersiach- przynajmniej moich ( i
bardzo prosze tym razem bez komentarzy 'w czym!?' ). Na parkingu spotkalismy 10 osobowa ekipe z gdyni w Westfaliach (m.in. z karwin-to podobno jacys Twoi znajomi Tomaszu S. z pomaranczowego VW Transportera :) )., pare z Czech na GS'iku w Dzien 12
Wyjezdza mezczyzny rowniez na BMW oraz 3ke z Bielska-Bialej (ale to juz w knajpie przeczekujac burze-i to nie jedna tego wieczora). Zwiedzanie skalnego miasta zajelo jakies 2h, tak na oko, bo zegarkow raczej nie sledzimy. Potem ruiny zamku i pospieszna ucieczka przed burza, a proba rozlozenia namiotu, przy wietrze bliskim huraganu, zakonczyla sie kolejna dziura w tropiku. Noc spedzamy tam, gdzie wszyscy, czyli pod knajpa.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz